|
|
Najnowsze wpisy u góry Aktualizacja: 22 czerwca 2012 r. WYŚCIG KU SŁOŃCU Nieprawdopodobnym wręcz zainteresowaniem cieszy się na Lubelszczyźnie oferta dofinansowań do budowy kolektorów słonecznych, jakie można zamontować na domach w celu oszczędzania energii. Na razie dla województwa przyznano na dofinansowania do takich inwestycji 80 milionów złotych, ale pula środków ma zostać zwiększona do 140 milionów.
Za obecnie przeznaczonych na ten program 80 milionów można zafundować
dopłaty do kolektorów dla około 8 tysięcy gospodarstw. Może okazać się,
że chętnych będzie kilka razy więcej. To nie powinno dziwić:
dofinansowanie wynosi 85 proc. kosztów, właściciel ponosi tylko 15
proc., a część kosztów bierze na siebie gmina, obsługująca program
(koszt opracowania wniosku, studium wykonalności itp.). W samym tylko
powiecie janowskim propozycja trafiła na bardzo podatny grunt. W
liczącej około 2 tysięcy gospodarstw gminie Modliborzyce na przykład w
ciągu zaledwie kilku tygodni zebrano 614 deklaracji przystąpienia do
programu - na liście podstawowej, oraz 7 - na liście rezerwowej, gdyby
ktoś z podstawowej rozmyślił się i odpadł. W tej puli są nie tylko
indywidualne gospodarstwa, ale też obiekty użyteczności publicznej.
Kilka innych gmin powiatu poszło inną drogą: Godziszów, Batorz oraz
Chrzanów postanowiły zjednoczyć siły i wystąpić wspólnie by mieć większe
szansę. Zebrali łącznie około 900 deklaracji. Gdyby każdy z chętnych tylko z tych pięciu gmin powiatu janowskiego miał dostać dotację, to potrzeba byłoby około 16 milionów. Stanowi to już 20 proc. obecnej puli przypisanej do całego województwa lubelskiego. Część wójtów twierdzi, że informacje na temat losu składanych właśnie wniosków otrzymają już po wakacjach, i już we wrześniu będzie wiadomo, czy gmina dostanie wsparcie, czy nie. Ale słychać też, że złożone w połowie czerwca wnioski będą „dojrzewać" aż do września 2013 roku, bo wtedy mogą pojawić się jakieś dodatkowe pieniądze z końcówki unijnego budżetu, więc pula może być większa niż dziś. W Lubelskim Urzędzie Marszałkowskim pojawiają się sygnały, że bardziej prawdopodobny jest ten drugi termin. - Wnioski trzeba złożyć, i na rok o nich zapomnieć - powiedziano nam nieoficjalnie. (r) Tygodnik Nadwiślański, 21 czerwca 2012 r. Dodano: 22 czerwca 2012 r.
MINISTER DAJE, JOK BIERZE! 41 tysięcy złotych Janowski Ośrodek Kultury otrzymał z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w formie dofinansowania zakupu oświetlenia scenicznego. Jak mówi dyrektor JOK Łukasz Drewniak, zakupiony sprzęt oświetleniowy (m.in. 14 reflektorów teatralnych oraz 2 komplety sterowników) poprawi warunki funkcjonowania JOK, zwiększy atrakcyjność organizowanych przez JOK imprez poprzez poprawę jakości oświetlenia pierwszego i drugiego planu, zwiększy bezpieczeństwo obsługi imprez i zmniejszy koszty ich organizacji. Janowski samorząd gminny wsparł tę inwestycję kilkunastotysięczną kwotą stanowiącą różnicę pomiędzy wartością zadania (56 tys. zł) a otrzymaną od ministra dotacją. (r) Tygodnik Nadwiślański, 21 czerwca 2012 r. Dodano: 22 czerwca 2012 r.
O takich miejscach najczęściej myśli się niechętnie. One kojarzą się z tym, co siłą świadomości i podświadomości spychamy jak najdalszy plan w swoim polu widzenia. Nie widzimy tam siebie. Widzimy, coraz częściej, swoich bliskich. Im społeczeństwo bogatsze i im bardziej przeświadczone o swej nowoczesności, tym bardziej naturalne jest to, że takie miejsca stają się w pełni akceptowanym społecznie łącznikiem pomiędzy rodziną a nicością. Nikt dokładnie nie wie, ile działa w naszym kraju domów pomocy społecznej, ani ilu mają one łącznie mieszkańców. Często słyszy się odpowiedź: „za mało, ale w obecnym systemie prawnym..." Dom Pomocy Społecznej „Barka" w Janowie Lubelskim był, w pewnym sensie, „od zawsze". I od zawsze mieścił się tu, gdzie obecnie - w budynkach, które niemieckie władze okupacyjne zaczęły budować dla swoich żołnierzy i ich rodzin. Budowy nie ukończono przed zakończeniem wojny, ale już po niej - owszem. Cokolwiek by mówić o tuż powojennych czasach i panującym wówczas „zbrodniczym systemie", to jednak ówczesne władze, czasami zwane komuną, postanowiły - mniej więcej w 1954 roku - oddać funkcjonujący już ośrodek pomocy społecznej we władanie siostrom zakonnym. Choć sam obiekt, składający się z aż piętnastu budynków, w tym siedmiu mieszkalnych, rozsianych na 2-hektarowej posesji (przez co w pełni zasługuje wręcz na nazwanie go osiedlem), pozostawał zawsze własnością państwa, to jednak siostry w nim rządziły, pracując na państwowych etatach przez pół wieku z okładem. Ten okres zakończył się w 2006 roku, kiedy po odchodzącej na emeryturę siostrze dyrektor nastała - po raz pierwszy - osoba świecka. Mariola Surtel, jak sama mówi o sobie, zjawiła się tutaj przychodząc ze środowiska związanego z kulturą, toteż naturalną koleją rzeczy stało się, że „pomieszała kulturę świecką z religijną", a przede wszystkim - otworzyła „Barkę" na zewnątrz. Łącznikiem z niegdysiejszym, zakonnym charakterem placówki pozostają dziś już tylko cztery pracujące tu siostry zakonne. Ale dom jest już samorządowy, powiatowy, poddany we wszystkim rygorom obowiązujących jednostki samorządowe praw i finansowych zasad funkcjonowania. - Przecież nie powiem, że to otworzenie się DPS-u na zewnątrz, na środowisko, było takie łatwe, jak sama myśl na ten temat - mówi. - Nasza „Barka" była kiedyś największym DPS-em w województwie tarnobrzeskim, dziś jest jednym z największych wśród 44 oficjalnie i legalnie działających na Lubelszczyźnie. Składa się niejako z trzech oddzielnych domów pomocy społecznej pozostających pod jedną dyrekcją i mających łącznie 180 mieszkańców. Jeden dom przeznaczony jest dla osób z zaburzeniami psychicznymi, jeden dla osób niepełnosprawnych intelektualnie i je-den dla osób starszych i przewlekle chorych. Każdy z pawilonów jest więc inny, ma inną specyfikę, a jego mieszkańcy - inne potrzeby, inny rytm życia. A wszystko to trzeba sta-rać się ustawić tak, by tworzyło harmonijną i sprawnie funkcjonującą całość.
To „otwieranie" janowskiego domu pomocy ma wiele znaczeń. Każde wypełnia
intensywna treść. Pierwsza majówka „Barki", urządzona z myślą wyłącznie o mieszkańcach, odbyła się zaraz na początku rządów obecnej pani dyrektor. Chodziło o to, aby poczuć się wspólnotą spotykającą się nie tylko w kaplicy, ale tak po ludzku, zwyczajnie, dzielącą się radościami, wspomnieniami. Z czasem zaczęło to ewoluować, zaczęły się rozszerzać kontakty z innymi domami pomocy, najpierw tymi najbliższymi, później - z całej Lubelszczyzny i sąsiedniego Podkarpacia. Okazało się, że stało się to tym elementem życia niewielkiej społeczności, na który wszyscy czekają, którego potrzebują. Tyle że okazało się też, że nie sposób podejmować się takich dodatko¬wych obowiązków mając tylko - jak każdy dom pomocy społecznej - skromny budżet i patrona w postaci niespecjalnie majętnego samorządu powiatowego. Otwieranie się „Barki" na środowisko ma i drugi poziom. Odbywa się na nim przyciąganie ku „Barce" ludzi, którzy czują i rozumieją podobnie jak Ci, którzy tu pracują. Bo - warto wiedzieć - jak na niewielki Janów Lubelski „Barka" jest całkiem sporym pracodawcą. Zatrudnia ponad sto osób - na stałych etatach, w ramach grup interwencyjnych i stażów. Liczbę tych, którzy czują się za los „Barki" współodpowiedzialni, i angażują się w jego pracę na miarę swoich możliwości, bardzo trudno ocenić precyzyjnie. Są to i sponsorzy, i wolontariusze. Nikt nikogo na siłę tu nie ciągnie, przychodzą sami, z potrzeby serca. Przychodzą z chęcią pomocy emerytki i uczniowie liceum, ludzie zupełnie obcy i krewni pracowników DPS. Pomagają nie dla sławy, korzyści, w jakikolwiek sposób pojmowanej popularności w środowisku. Bo - chcą, bo - czują wewnętrzną potrzebę, bo - lepiej się czują, kiedy widzą, jak ich nawet niewielkie gesty potrafią zmieniać życie innych, bliskich już swojej życiowej mety... Średnio w ciągu każdego roku ubywa ich 20-25, różnie. Wiadomo, w ich miejsce przychodzą nowi, i to nie tylko z okolicy, z regionu, ale z całego kraju. Janowski DPS nie ma, jak na razie, problemów z zapełnieniem swoich budynków mieszkańcami. - Wciąż wie¬le rodzin, a i wszystkie gminy dofinansowujące w niektórych przypadkach pobyt w DPS, kierują się kryterium kosztowym. W tej „kategorii" jesteśmy jednym z najbardziej atrakcyjnych domów pomocy, i to nie tylko w regionie. W roku ubiegłym mieliśmy najniższy koszt pobytu w województwie, a do tego oferujemy praktycznie kompleksową usługę, od codziennej opieki i posługi religijnej po pełną rehabilitację, możliwość odbywania spacerów po ogrodach - nie bez dumy podkreśla M. Surtel. W jej domu w ubiegłym roku płaciło się za miesięczny pobyt poniżej 2 tysięcy, w tym - niewiele ponad 2 tysiące. W Lublinie są już domy, gdzie koszt ten jest dwa razy wyższy. Można powiedzieć: Janów jest otwarty na gości... Jest jeszcze jedno otwieranie, to najtrudniejsze i chyba najbardziej stresujące. Otwieranie na rodziny tych, dla których Barka" jest ostatnim domem w życiu. To jeden z bardziej bolesnych tematów. Na dorocznych majówkach można zaobserwować, jak staruszkami z DPS opiekują się czasami ich bliscy. Nie jest to widok powszechny. Jedni pojawiają się tu kilka razy w miesiącu, inni - wcale. - Mamy takich mieszkańców, których w ciągu 20 lat nie odwiedził ani raz nikt z rodziny - mówi dyrektorka „Barki". -A wie pan, ile osób jest zabieranych przez rodziny raz w roku, na Wigilię? Dwadzieścia. A i tak połowa z nich zostaje w pośpiechu odwieziona z powrotem w godzinę po wieczerzy. Dla dziewięciu na dziesięciu mieszkańców jesteśmy ich jedynym domem na świecie... Czy to jest jedna wielka oaza szczęśliwości i doskonałości? Zapewne nie. Zdarza się, bo to się zdarza wszędzie, że padną jakieś ostre, krytyczne uwagi. — Mam zawsze jedną odpowiedź: „Byłeś? Widziałeś? Nie? Więc przyjdź do nas na jeden dzień. Przyjdź, pobądź z nami, poprzyglądaj się. A potem oceniaj. Nas, naszą pracę, wszystko..." Nie boimy się żadnych ocen - mówi Mariola Surtel. Jerzy Reszczyński Tygodnik Nadwiślański, 14 czerwca 2012 r.
Dodano: 15 czerwca 2012 r.
JANÓW LAUREATEM Gmina Janów Lubelski została laureatem l edycji Programu Promocji Gmin „Business Excellence" w kategorii gmin miejsko-wiejskich i gmin przyjaznych inwestorom. Program, którego administratorem jest Lubelski Klub Biznesu, uznawany za najbardziej prestiżową i największą organizację biznesową Lubelszczyzny, realizowany jest pod patronatem honorowym marszałka województwa lubelskiego. Wszystkich uczestników rywalizacji poddano, w trakcie dwuetapowego konkursu, kompleksowej i fachowej analizie i ocenie eksperckiej, która uwzględniała takie kryteria jak polityka inwestycyjna oraz promocja i zarządzanie, polityka społeczna i ochrona środowiska, infrastruktura techniczna i okołobiznesowa oraz wskaźniki ekonomiczno-społeczne. Całościowa wysoka ocena tych elementów funkcjonowania samorządu awansowała Janów Lubelski do ścisłego finału, a następnie do wąskiego grona laureatów. Tytuł Laureata Programu Promocji Gmin „Business Exellence", odebrany przez burmistrza Krzysztofa Kołtysia w czasie uroczystej gali w ostatnim dniu maja, jest „obstawiony" biznesowo-promocyjnymi bonusami, takimi jak: 15-dniowa emisja 10-sekundowych spotów reklamowych w autobusach miejskich w Lublinie, kupon na szkolenie trzech przedstawicieli gminy w zakresie budowania wizerunku, opracowanie założeń strategii obecności w Social Media przez specjalistów ze spółki Mint Media, karnet na szkolenie w zakresie skuteczności promocji mediów komercyjnych oraz instytucji samorządowych, a także w zakresie skutecznej komunikacji internetowej, do wyboru jeden z trzech specjalistycznych systemów informatycznych: system Gospodarka odpadami z serwisem internetowym, system Obsługa Biura, lub system e-Manager. Spożytkowanie każdej z tych nagród powinno przełożyć się na kolejne korzyści dla gminy, która nie wyda na nie ani grosza. Gratulujemy! (r) Tygodnik Nadwiślański, 7 czerwca 2012 r. Dodano: 15 czerwca 2012 r.
„ANTKI” - JAK JESZCZE NIGDY Za sprawą zespołu „Jarzębina" z Kocudzy w gminie Dzwola i żywiołowego wykonania „Koko Euro spoko" ceremonia rozdania tegorocznych „Antków" w Janowie Lubelskim stała się wydarzeniem nieomal... europejskim. Zespół został uhonorowany „Super Antkiem" i tytułem „Promotor Roku" za wybitne zasługi w promowaniu regionu janowskiego. Dla tego zespołu jury nieco naciągnęło regulamin, jako że „Antki" są przyznawane zawsze za rok miniony, a „Jarzębina" zdobyła megasławę w roku bieżącym, ale... zespół, jak napisano w uzasadnieniu, już wcześniej był kilkakrotnie nagradzany, „jest laureatem Złotej Baszty na XLI Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu nad Wisłą (trzykrotnie: 2001, 2007, 2011), Nagrody im. Oskara Kolberga oraz nagród na Sejmikach Wiejskich Zespołów Teatralnych w Tarnogrodzie". Występ „Jarzębiny", której przebój został wybrany oficjalnym hymnem polskiej reprezentacji piłkarskiej na Euro 2012, po czym został utajniony, przyjęto owacyjnie nie przepuszczając okazji do wymuszenia bisów. Ponadto jury przyznało „Antki" w innych kategoriach. W kategorii „Człowiek Roku" nagrodę otrzymał popularny radny Andrzej Łukasik, znany ze swej działalności na rzecz osób niepełnosprawnych, w kategorii „Promotor Roku" - Zespół Śpiewaczo-Obrzędowy „Janowiacy", w kategorii „Talent Roku" - Wioletta Flis, uczennica Publicznego Gimnazjum w Janowie Lubelskim, Krzysztof Łukasz, uczeń klasy piątej Publicznej Szkoły Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi w Janowie Lubelskim oraz Karol Lenart, uczeń tej samej szkoły, w kategorii „Wolontariusz Roku" – Anna Szmidt, Paweł Wiśniewski, Maria Jeremiejew, Joanna Kulpa i Joanna Lenart. (r) Tygodnik Nadwiślański, 7 czerwca 2012 r. Dodano: 15 czerwca 2012 r.
„ZOOMOWANIE” W JANOWIE Po raz pierwszy w całkowicie zmienionej formule, pod promocyjnym sztandarem „ZOOM NATURY" świętowano w pierwszą niedzielę czerwca. Impreza, zorganizowana w parku Misztalec, ukierunkowana została przede wszystkim na zaakcentowanie więzi wewnątrz-gminnych i prezentację potencjału gminy Janów Lubelski. Stąd na próżno było szukać tych akcentów, do których przywykli bywalcy janowskich imprez. Skromna otoczka imprezy sprawiła, że łatwiej było skoncentrować się wyłącznie na tym, co miejscowe, janowskie - od zawodów wędkarskich na oczku wodnym na terenie parku i prezentacji janowskich przedszkoli oraz zespołów tanecznych JOK po tradycyjne Mistrzostwa Świata w Jedzeniu Ruskich Pierogów i ceremonię wręczenia promocyjnych „Antków Roku". Trzeba przyznać, że udała się organizatorom wcale niełatwa sztuka skupienia przez wiele godzin uwagi gości imprezy na tym, co się działo na scenie oraz w jej najbliższym otoczeniu. Nie wolno zapominać, że Janów to nie kilku dziesięciotysięczna metropolia z mnóstwem różnych instytucji szerzących kulturę, ale niewielki, a prężny ośrodek o dość ograniczonych możliwościach finansowych. Tym większe uznanie dla wszystkich, którzy potrafili skutecznie ukazać bogactwo i atrakcyjność tej oferty. Brawo! W zasadzie najwłaściwszym miejscem dla organizacji tego rodzaju imprezy byłby Park Przyrody ZOOM NATURY, ale na razie jest on placem budowy - mówi Katarzyna Dzadz, szefowa referatu promocji w janowskim UM. - Mam nadzieję, że już od roku przyszłego uda nam się na stałe „Dni Janowa" ulokować w tym właśnie miejscu, które tak staramy się promować i już wprowadzać do świadomości mieszkańców regionu. Zorganizowana na terenach parku Misztalec ekspozycja plansz z wizualizacjami Parku ZOOM NATURY cieszyła się umiarkowanym zainteresowaniem janowian, większym - ze strony gości zamiejscowych. -Park jest już ukończony, ale trwają właśnie próby wszystkich urządzeń i ich odbiór. Obiekt jest na tyle skomplikowany, że są to procedury czasochłonne i bardzo specjalistyczne - mówi Beata Staszewska, prezes spółki „Zalew", która będzie w przyszłości zarządzać Parkiem Przyrody ZOOM NATURY. - Uspokajam wszystkich, którzy się niecierpliwię: park linowy oraz kąpielisko udostępnione zostaną na pewno na początku wakacji, (r) Tygodnik Nadwiślański, 7 czerwca 2012 r. Dodano: 15 czerwca 2012 r. KTO SIĘ WSTYDZI „KOKO EURO SPOKO"?! Może chodzi o to, że ktoś się wstydzi, a może o coś zupełnie innego. Ale tak czy siak - wszystko wskazuje, że zespół „Jarzębina" z Kocudzy pod Janowem Lubelskim jednak nie zaśpiewa oficjalnego hymnu polskiej reprezentacji przed pierwszym meczem Polaków podczas Euro UEFA 2012. Przebojowe kobiety z Kocudzy, przez niektórych okrzyknięte największymi skandalistkami polskiego show biznesu sezonu 2012, nie będą śpiewać, bo... nikt ich o to nie poprosił. Kobiety są rozgoryczone i czują się oszukane. Organizatorzy konkursu z kolei tłumaczą, że „w regulaminie nie było takiej obietnicy, a każdy, kto brał w nim udział, miał obowiązek się z nim zapoznać". I tyle. Regulamin ze strony już zniknął, sprawdzić nie sposób. A na oficjalnej stronie TYP, nawet już po wybuchu „afery", znajdowała się informacja, że „Jarzębina" wystąpi przed meczem Polska-Grecja! Ale najprawdopodobniej nic z tego. Wybrany nie przez „Jarzębinę" przecież, a przez polskich telewidzów w powszechnym głosowaniu SMS-owym (i to miażdżącą przewagą głosów!) tzw. hit biało-czerwonych kibice, owszem, może nawet i usłyszą, ale tylko podczas przerw i z taśmy, a w najlepszym wypadku-z telebimu. No i pewnie nie za głośno... „Jarzębina" nie za bardzo ma chęć boksować się z organizatorami konkursu i, jakby bez specjalnego przekonania, straszy ich prawnikami. Jeden z centralnych dzienników spekuluje, że do tak skandalicznego finału ogólnonarodowego plebiscytu doszło z powodu konfliktu między producentem piosenki, a jej kompozytorem. Chodzi jakoby o prawa do aranżacji utworu. Wcześniej, przypomnijmy, usiłowano wywołać skandal, przypisując „Jarzębinie", że dopuściła się ona plagiatu, zżynając melodię z utworu śpiewanego lata temu przez ZPiT „Śląsk". Autorzy tej tezy ośmieszyli się: dowiedziono, że trudno mówić o plagiacie w sytuacji, kiedy obydwa zespoły czerpały z tego samego, nieprzebranego zasobu sztuki ludowej o wielowiekowych korzeniach. A te są własnością narodu, a nie „Śląska" czy nawet ZAIKS-u. Wtedy powstała awantura na tle praw autorskich do aranżacji. Michał Malinowski, który miał namówić zespół do napisania „Koko Euro spoko", czuje się dziś ponoć producentem przeboju. Aranżer melodii, Grzegorz Urban, prawa tego mu odmawia. A same śpiewaczki uznają Malinowskiego jedynie za pośrednika, a nie za producenta, i nie chcą mieć z nim nic wspólnego. W tle zaś są, muszą być, pieniądze. No, może jeszcze sława. Ale bardziej pieniądze... Gdzieś nieco na uboczu tej sprawy jest jeszcze konflikt z zespołem, który stworzył coś w rodzaju pastiszu przeboju, i z którym też trwają jakieś dziwne przepychania. Fora internetowe znów rozgorzały pełnymi emocji wpisami. O ile na początku internauci wyrażali pogardę wobec ludowizny, to teraz w większości biorą śpiewaczki w obronę. Jednoznacznie postrzegają ogranie ich w sprawie występu przed inauguracyjnym meczem jako nieuczciwy wybieg, mający wymanewrować z showbiznesu niedoświadczone amatorki spoza branży, w której wciąż to samo grono ludzi wie, jak „kręcić lody" i pilnuje, by nikt im nie wlazł w drogę. Nie udało nam się skontaktować ze śpiewaczkami z Kocudzy. W dniach 29-31 maja zespół zawędrował aż do... Parlamentu Europejskiego. Poleciał tam na zaproszenie lubelskiej europosłanki prof. Leny Kolarskiej-Bobińskiej z PO. W Brukseli śpiewaczki wykonały swój hit podczas otwarcia Europejskiego Turnieju Piłkarskiego. Brak doniesień, by na ich widok gwizdano z dezaprobatą bądź spluwano. Występ „Jarzębiny" polscy europosłowie potraktowali jako okazję do promocji Polski i Lubelszczyzny. - Zespół spodoba się, bo wniesie do sztywnej,
poprawnej atmosfery unijnych instytucji radość, energię i skoczną muzykę
ludową —prof. Lena Kolarska-Bobińska wyjaśnia motywy, jakie nią
kierowały, kiedy pisała zaproszenie dla „Jarzębiny". - W Europie
obchodzimy Europejski Rok Aktywności Osób Starszych i Solidarności
Międzypokoleniowej. Wszystkim wydaje się, że osoby po pięćdziesiątce są
już mało aktywne. Tymczasem grupa kobiet z Kocudzy udowodniła, że może
być zupełnie inaczej. Mogą mieć pomysły, talent, energię i chęć
współpracy. Ich dotychczasowe osiągnięcia i sukcesy trafiły do wyobraźni
nie tylko osób ze starszego pokolenia, ale również do młodych kibiców.
Prof. L. Kolarska-Bobińska daje do zrozumienia, że w jej odczuciu
„Jarzębina" dla promocji Lubelszczyzny zrobiła więcej niż pięć agencji
marketingowych, a dla promocji „50+" więcej niż wszystkie rządowe
programy. Wpisy na forach internetowych są czasami tym, czym są napisy sprajem na murach: skrótowe, bezkompromisowe, dosadne. Te, w sprawie wymanewrowania „Jarzębiny" z udziału w najludniejszej (od przemarszu Armii Czerwonej w 1945 roku) międzynarodowej imprezie na polskich ziemiach, można sprowadzić do jednego: gdyby laureatem narodowego plebiscytu na „hit biało-czerwonych" została „kolorowa Maryla", Wilki czy Feel, a więc ktoś z branży, to zapewne oglądalibyśmy go na każdym stadionie. A tak? Wpadły prowincjuszki na salony, puściły bąka i teraz salonowi gracze starają się wszystko wokół perfumować i przywrócić salonową poprawność. Nie da się nie zauważyć, że o ile już od połowy maja na niemalże każdym kanale mówi się o piłkarzach i Euro, to akurat „Koko Euro spoko" zniknęło z anten, jakby się pod ziemię zapadło. Chodzi o wstyd czy o kasiorkę z tantiem? Na Bałkanach audycje pełne są puszczanej aż do bólu narodowej muzyki. Słychać ją z radia w aucie, z knajpek, deptaków, z pokładów stateczków spacerowych. I tak ma być. Bo rozwój Europy, jaką znamy, ma się odbywać ze szczególnym podkreśleniem roli regionów, a regiony pokazują, że tradycja i „ludowizna" są fundamentem ich tożsamości. Jak ktoś nie wierzy, niech pojedzie do Andaluzji, do Bawarii, do Prowansji, gdziekolwiek. Podczas gdy zjeżdża do nas pół Europy, a reszta zaglądać będzie do nas przez telewizory (samą ceremonię otwarcia ma oglądać 150 milionów ludzi!), my najchętniej zakopalibyśmy pod ziemię to, co jest etniczne i - z całą świadomością rozciągliwości tego słowa - w tych etnicznych kategoriach estetyczne. Co zabawniejsze: sami Polacy w powszechnym plebiscycie uznali za swą wizytówkę na Euro właśnie przebój „Jarzębiny". Ale będziemy się - z nadania zachwycać „Euro-Polką" o scenicznym pseudo Oceana... Ktoś coś z tego rozumie? Jerzy Reszczyński Tygodnik Nadwiślański, 7 czerwca 2012 r. Dodano: 15 czerwca 2012 r.
REWELACYJNE CENTRUM NAUKI ZA ROK W JANOWIE LUBELSKIM - Kiedy powstawał projekt Zoomu Natury, jeździliśmy do różnych miejsc w Polsce. Niektóre nowe realizacje, choć kosztowały dużo pieniędzy, nie do końca się sprawdziły. Naszym założeniem było stworzenie ciekawego miejsca. Dlatego podpatrywaliśmy jakie pomysły zostały zrealizowane i zbudzają zainteresowanie - mówi Czesław Krzysztoń, zastępca burmistrza Janowa Lubelskiego. Magda Opoka: W 2013 r. zostanie otwarte pierwsze w województwie lubelskim interaktywne centrum nauki. Będzie to Zoom Natury w Janowie Lubelskim. Jak zostaliście liderami? Czesław Krzysztoń: - Szukaliśmy pomysłu na wykreowanie wizerunku miasta. Rozważane były różne koncepcje, np. dinozaury, jak w Bałtowie. Doszliśmy jednak do wniosku, że to inna bajka. Po wielu spotkaniach i naradach, uznaliśmy, że punktem wyjścia powinna być Natura 2000. Lasy w pobliżu miasta liczą 140 km długości. Jest to jeden z największych zwartych kompleksów puszczańskich w Europie. To nas wyróżnia. Na fali sukcesu Centrum Nauki Kopernik w Warszawie postanowiliście połączyć przyrodę z interaktywnymi wystawami? - Kiedy zaczynaliśmy prace nad projektem w latach 2005-2006, Centrum Nauki Kopernik jeszcze nie istniało. Do współpracy zaprosiliśmy osoby zajmujące się turystyką. One wiedziały, że aby ludzie do nas przyjechali, natura musi być pokazana w sposób interaktywny, za pomocą narzędzi, jakie daje najnowocześniejsza technologia. Zwłaszcza że grupę docelową określiliśmy jako młodzież i rodziny z dziećmi. To wymagający odbiorca. Czym chcecie go przyciągnąć? - Uznaliśmy, że najciekawsze będzie przybliżenie, zoomowanie. Jeśli zobaczymy mrówkę naturalnej wielkości, to może niekoniecznie ona nas zainteresuje. Jednak, jeśli będziemy mogli zobaczyć wielkie oko tej mrówki... A jak jeszcze ta mrówka mrugnie tym wielkim okiem... - To będzie coś, co zainteresuje odbiorcę. Stąd też nazwa Zoom Natury. Co będziecie zoomowali? - W głównym budynku centrum będą akwaria podzielone na 4 części. W każdej z nich znajdą się inne ryby: słodkowodne i drapieżne, gatunki polskie i egzotyczne. Będzie olbrzymie terrarium, a w nim m.in. zaskrońce i żmije. Będzie pomieszczenie z mrówkami i innymi owadami, które za pomocą odpowiednich urządzeń będzie można przybliżać. Także rośliny rodzime i zagraniczne. Chcemy pokazać, że znana wszystkim sosna, w innych krajach wygląda zupełnie inaczej. Zoom Natury, to główny budynek. Co znajdzie się w pozostałych? - Laboratoria. W budynku poświęconym recyklingowi i energii poznamy różne rodzaje źródeł oraz sposobów wykorzystania energii. Kolejny, Runo Leśne, to takie "leśne przedszkole". Najmłodsi będą tam mogli posłuchać, co w runie piszczy. Będą stanowiska z mikroskopami i wodą: źródlaną, z oczyszczalni, zanieczyszczoną. Dziecko będzie mogło je porównać i zobaczyć, co w tej wodzie jest. W trzecim laboratorium, awifauny i troposfery zobaczymy m.in. wszystko, co można spotkać w janowskich lasach. Będą informacje o grzybach trujących czy roślinach mordercach. Dowiemy się także, jak powstaje tęcza. Kamera termowizyjna pokaże nam, które partie mięśni najbardziej pracowały podczas wysiłku. Będzie także dużo multimediów (również w 3D) pokazujących zwierzęta czy ciekawe miejsca w okolicach Janowa. Ciekawym miejscem, sądząc po wizualizacjach, będzie też sam Zoom Natury. Budynki będą wyłaniały się z ziemi. Jak u hobbitów. - To też była jedna z naszych inspiracji. Jeśli chodzi o projekt, to udało nam się nawiązać kontakt z pracownią Mirosława Nizio. Jego dziełem jest m.in. Muzeum Powstania Warszawskiego. Kiedy pojawiła się możliwość współpracy, pojechaliśmy do Warszawy. W tym muzeum można wiele zobaczyć i posłuchać, wszystkiego da się dotknąć. To zupełnie inne podejście do zwiedzających niż w obiektach urządzonych w sposób tradycyjny. Znacie wszystkie muzea w Polsce? - Nie, ale w okresie, kiedy powstawał projekt, rzeczywiście dużo jeździliśmy. Niektóre nowe realizacje, choć kosztowały dużo pieniędzy, nie do końca przyniosły zamierzony efekt. Naszym założeniem było, by Zoom Natury był ciekawym miejscem. Dlatego podpatrywaliśmy, jakie rozwiązania technologiczne możemy zastosować. Oprócz nauki, przygotowujemy także bogatą ofertę rekreacyjną. Co zaproponujecie dzieciom, które po dawce wiedzy w laboratoriach zapragną odmiany? - Bardzo atrakcyjny plac zabaw. Siłownię zewnętrzną (w sumie siłownie będą cztery: dla dzieci, mężczyzn, kobiet i osób starszych). Będzie także można zagrać w boule czy w kapsle. Przewidzieliśmy tor, na którym tata albo dziadek, wspominając czasy młodości, rozegra wyścig kapslowy z dziećmi. A w parku linowym będzie specjalna trasa dla najmłodszych - ze ściankami zabezpieczającymi. Co dla dorosłych? - Trasy na różnych wysokościach, z różnym poziomem przeszkód. Warto podkreślić, że w naszym parku linowym będą najnowocześniejsze systemy zabezpieczeń. Ten, kto wejdzie na trasę, będzie zapinał się tylko raz. Nie będzie już konieczności przepinania się, co jest zawsze niebezpieczne. Główną atrakcją będzie 16-metrowa wieża mocy, stojąca na szczycie wydmy. To punkt startowy do zjazdu tzw. tyrolką. Trasa liczy ok. 250 m nad plażą i wodą. Kończy się po drugiej stronie kąpieliska. Dużą dawkę adrenaliny zapewni także wahadło-huśtawka. Dwie osoby podciągane są na podest na wysokości 13 m i puszczane. Kiedy huśtawka zbliża się do słupów, każdy zaczyna się zastanawiać, czy w nie trafi... Albo zeskok na linie. Duża wysokość, jak przy bungee. Jednak lina nie sprężynuje, tylko mechanicznie wyhamowuje tuż nad ziemią. Oficjalne otwarcie parku linowego nastąpi pod koniec czerwca. Koszt budowy Zoomu Natury, to 21 mln zł. Budżet Janowa na rok 2012 wynosi 55 mln zł. Jak przekonaliście radnych do tak dużej inwestycji? - Nasz zalew wymagał remontu. Trzeba było przeznaczyć pieniądze na jego rozbudowę i modernizację. Kąpielisko było zbyt małe. Teraz będzie kilkakrotnie dłuższe. Wąskie, ale otoczone plażami z naszym pięknym, bielutkim piaskiem. Warto także podkreślić, że w Janowie mamy bardzo czystą wodę. Czasem zalewy budowane są na polach, które przez lata były intensywnie nawożone. Woda całą chemię potem wymywa. Nasz zalew powstał na nieużytkach. Przez zalew będzie przebiegał mostek, pełniący funkcję molo. Będą tam ławki, by odpocząć oraz podesty, z których można zeskoczyć do wody i pływać. Coś dla siebie znajdą też wędkarze. W Janowie od lat mamy zawody karpiarzy. Największy wyciągnięty w ub. roku karp miał 16,40 kg. Zatem - modernizujemy zalew. A przy okazji zwiększymy jego atrakcyjność. Nasi goście nie będą skazani tylko na kąpielisko. Stąd Zoom Natury czy park rekreacji. Weszliśmy także w projekt "5 zalewów - morze atrakcji". Będziemy się promować wspólnie z gminami, w których też są zalewy i inne atrakcje. Podobny system sąsiedzkiej promocji działa w Kotlinie Kłodzkiej. Kupując bilet np. do muzeum zabawek, dostajemy zniżkę w kopalni złota. Wszystko to jednak są korzyści dla instytucji czy gmin. A co z mieszkańcami? - Na terenie Parku Rekreacji i Edukacji zatrudnienie znajdzie kilkadziesiąt osób. O wiele więcej może zarobić na noclegach. Janów jest punktem startowym Roztocza. Turyści, którzy zatrzymają się u nas, mogą robić wycieczki do Zamościa, Rzeszowa czy Lublina. Gdzie mogą przenocować? Mamy hotele i ośrodki wypoczynkowe oraz firmy z branży turystycznej, które swoją bogatą ofertą przyciągają turystów z całej Polski. Powstają kwatery prywatne, które również cieszą się dużym zainteresowaniem. Liczymy, że z chwilą powstania Parku Rekreacji i Edukacji Zoom Natury nastąpi dynamiczny rozwój turystyki w naszym regionie. Rozmawiała Magda Opoka Gazeta Wyborcza, 1 czerwca 2012 r.
Dodano: 6 czerwca 2012 r.
|
|
Urząd Miejski, ul. Jana Zamoyskiego 59, 23-300 Janów Lubelski, tel: +48 15 87-24-330, fax: +48 15 87-24-670. e-mail: sekretariat@janowlubelski.pl KONTO BANKOWE: Powszechna Kasa Oszczędności, Bank Polski S.A. Oddział Centrum Opole Lubelskie 25 1020 3235 0000 5402 0007 3700 |
||
© COPYRIGHT
2006-2012
- URZĄD MIEJSKI W JANOWIE LUBELSKIM
Redaktor odpowiedzialny: Jan Machulak, e-mail: gazetajanowska@janowlubelski.pl |